Gagauzja i Kiszyniów Mołdawia 2016

Galeria Ciekawe Budowle - Foto Historie (SO)

Gagauzja ? Ki czort ?

A co będzie, jeśli nie wpuszczą nas przez granicę ? Albo jeszcze gorzej, nie wypuszczą z powrotem ? A co będzie, jeśli zepsuje nam się samochód ? Nie będzie go jak TAM naprawić. A co będzie…

Może nie dosłownie w tak naiwnej formie, jednak „jakieś” obawy związane w podróżą przez Mołdawię mieliśmy. Chyba w sumie nieokreślone i związane z faktem, że wyjeżdżaliśmy poza obręb tej naszej do zwariowania poukładanej, unijnej wygody i przewidywalności.

– Damy radę. Jesteśmy tak blisko, mamy czas, piękną pogodę – czego trzeba więcej ?

Odpuszczając zatem inne, mniejsze opcje wycieczki po Rumunii, wspólnie zdecydowaliśmy Mołdawii nie odpuszczać. Aby między innymi zobaczyć, co za czort jest z tą całą Gagauzją.

Droga do piekła, czyli do Beșalmy

To oczywiście tylko hasło mające zwrócić uwagę. „Droga do piekła”, to być może około 30 km drogi zupełnie nieeuropejskiej, którą musimy trochę pojechać wkrótce po przekroczeniu granicy. Ten kawałek podlega mniej więcej jednemu, powszechnie stosowanemu przez mijane pojazdy prawu: Na trakcie zwanym (międzynarodową) drogą, jedź jak chcesz, którędy chcesz, byle ominąć dziury i nie zderzyć się innym podróżnikiem. To prawo pociąga za sobą wiele pomniejszych konsekwencji, np. takich jak zniesienie drętwego podziału na ruch lewostronny i prawostronny, przedefiniowanie manewrów dotychczas rozumianych jako wymijanie, wyprzedzanie, etc. Wbrew pozorom, takie warunki  całkiem pozytywnie wpływają na bezpieczeństwo jazdy, ponieważ nie ma przykładowo możliwości, aby zasnąć za kółkiem.

 

Już wkrótce jednak, po dotarciu do strefy gdzie miała miejsce modernizacja dróg, dalsza jazda jest czystą przyjemnością. Piękne widoki, znikomy ruch i dobrej jakości nawierzchnia – tak dzieje się już do samego Kiszyniowa.

Krótka wycieczka przez Mołdawię ma dwa podstawowe cele: jesteśmy ciekawi Gagauzji, potencjalnie miejsca, które najdzielniej trzyma się pod naporem nowoczesności i unifikacji – kto by pomyślał, że będziemy szukać miejsc, gdzie np. nie dotarła jeszcze sieć znakomitych restauracji na literę M. W Gagauzji, ważnym – szczególnie dla turystów – miejscem jest Beșalma, ponieważ znajduje się tam muzeum tego separatystycznego obszaru. Tam też kierujemy nasze pierwsze kroki. Drugi nasz cel, to z kolei prawdopodobnie najbardziej „cywilizowane” miejsce Mołdawii, czyli jej stolica – Chisinau lub po naszemu Kiszyniów.

Beșalma – duchowa stolica Gagauzji

Nie będę tutaj powielał informacji dostępnych w Wikipedii, wspominam jedynie o kilku kwestiach, które uznajemy za warte uwagi.

Życzliwość

Pierwsza z nich, to życzliwość i uprzejmość mieszkańców – w sumie nie takie już wielkie zaskoczenie po dniach spędzonych w Rumunii. Kiedy zaczynamy snuć się po centralnej części wioski nie zauważywszy muzeum, które już zdążyliśmy minąć, błyskawicznie obok nas zjawia się młody człowiek, dosiadający żelaznego konia z gatunku hodowanych w domowym warsztacie motorowerów. Daje nam pierwsze, niezbędne wskazówki, przy okazji ciekawie o nas wypytując. Po chwili wielka radość, ponieważ żona godzi się na podwózkę jego żelaznym rumakiem w okolice muzeum, co oczywiście jest tylko tańcem uprzejmości, ponieważ do przejścia mamy 100 metrów, a obok stoi nasz samochód.

W części muzeum trwa remont, jednak zastani tam ludzie niezwłocznie wszczynają w Beșalmie alarm, aby powiadomić jego opiekunkę – Ludmiłę. Jeden z przechodzących mężczyzn zatrzymuje się i wspominając z nami historyczne czasy (wie całkiem dużo o Polakach), czeka aż przyjdzie Ludmiła – jak się za chwilę dowiemy, niezwykle zaangażowana w krzewieniu gagauskiego ducha i tradycji, uśmiechnięta i pełna energii kobieta. Nie muszę już dodawać, że później oprowadza nas po muzeum, opowiadając ciekawe historie i chętnie odpowiadając na nasze pytania.

Naturalność

Druga kwestia, to wielka naturalność tych ludzi. Nie przejmują się powierzchownością, tym np. że oderwani od swojej pracy spędzają z nami czas w brudnych, roboczych ubraniach. To niby drobiazg, ale tak potrzebny do zaistnienia i zauważenia, właśnie w naszej rzeczywistości, w której wszyscy się nawzajem tylko oglądamy i oceniamy.

Trudna historia

Kiedy słuchamy o historii tej wywodzącej się z tureckich korzeni społeczności, mam ochotę zadumać się, pokiwać mądrze głową i powiedzieć, że „Też, nie mieliście lekko”. Tak jak i my, Polacy :-). Ale już zupełnie poważnie – trudno się dziwić ich dążeniom do samostanowienia, kiedy przez wiele lat, byli przekazywani wraz z terenami, na których żyją z rąk do rąk, zmuszani dostosowywać się do zmieniających się koncepcji kolejnych władz. A sami ludzie – tak jak chyba wszędzie na świecie normalni ludzie – chcieliby móc spokojnie pracować i bezpiecznie wychowywać swoje dzieci.

Trudna teraźniejszość

Obecnie też nie jest łatwo. Jak mówi Ludmiła, bardzo przykra jest świadomość jak Gagauzi są postrzegani i traktowani w całej Mołdawii. Wrogo za ich „separatyzm” nastawione władze Mołdawii, nakręcają niechętne czy wręcz wrogie nastawienie Mołdawian do Gagauzów. Czy skądś przypadkiem nie znamy tych lepszych i gorszych ? Ze względu na swoje przywiązanie do tradycji, widoczną ludowość, która jest w opozycji do biegnącej za Europą, „nowoczesnej” Mołdawii, bardzo często są wyszydzani i wyśmiewani. Trzymajcie się Gagauzi !

 

Chisinau – przedsiębiorczy raj, kraina busów i kantorów

W Kiszyniowie mamy szczęście zakwaterować się tuż przy dużym, miejskim bazarze, który zwiedzamy następnego dnia. Jeśli ktoś tylko lubi takie klimaty i nie przeraża go np. widok sprzedaży mięsa w innym miejscu niż na ladzie chłodniczej, to szczerze polecamy. Jest tam wszystko, cały badziew jaki można sobie wyobrazić na bazarze i nie tylko, w tym oczywiście świetnej jakości i bardzo smaczne produkty spożywcze. Sprzedawane z pierwszej ręki, prawdopodobnie bez zezwoleń i certyfikatów – kupujemy, jemy i mamy się świetnie.

Miasto sprawia wrażenie przeżywania gospodarczego boomu drobnej (zapewne nie tylko drobnej) przedsiębiorczości. Wszędzie odbywa się handel, ruch, całe miasto tętni życiem. Nie pamiętam już tego dokładnie, ale tak wyobrażam sobie nasz kraj na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Co warto wspomnieć z naszych doświadczeń ? Ponownie spotykamy się z życzliwością, śpimy na kwaterze, której otoczenie, zwłaszcza nocą po przyjeździe niemal nas przeraża, a której komfort, przytulność i wyposażenie oceniamy bodaj najwyżej ze wszystkich dotychczasowych. Zatem – niekoniecznie warto kierować się pozorami. Nie ma co specjalnie liczyć na porozumienie się po angielsku, raczej rosyjski, choć zagadując za którymś razem o drogę młodą parę, mieliśmy wrażenie, że byli niezadowoleni słysząc rosyjski – ci akurat, dobrze mówili po angielsku.

 

Jeszcze kilka ciekawostek można znaleźć w pełnej galerii fotek z Chisinau, a następny etap naszych wakacji to rumuńska Bukowina.

Aha, jeszcze jedno. Wyjeżdżając z Kiszyniowa do Rumunii, nie mamy już w planie ani zwiedzania, ani biwakowania. Jest zresztą ciągle okrutnie gorąco. Mijamy jednak po drodze tereny przepiękne, nawet w spalonej słońcem, wrześniowej scenerii. Pomalowane winnicami pagórki, czasami mocno podeschnięte jeziorka, wijące się polne drogi i wszędzie ogrom przestrzeni, na której dziesiątkami kilometrów nie widać żywego ducha. Dla pasjonatów takiej scenerii: wygospodarowanie sobie dnia, aby w tych okolicach na wieczór i noc rozbić się z namiotem i taką noc pod mołdawskim niebem sobie przeżyć, wydaje się być doskonałym pomysłem. Warto tylko być zaopatrzonym w wodę i własny prowiant.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *