Transylwania Rumunia 2016

Galeria Transylwania, Rumunia 2016 - Foto Historie (SO)Bună ziua Transylwanio 🙂

Pierwszy etap naszej wycieczki ma dosyć ambitny cel: Przejechać Karpaty wzdłuż i wszerz. To oczywiście żart, ale bardzo chcemy poczuć obie, słynne karpackie trasy: zarówno Transalpinę jak i Drogę Transfogaraską. W związku z tym, zamiast szukać najkrótszej drogi, objeżdżamy Karpaty od zachodu, aby Transalpinę przejechać w kierunku północnym, zwiedzić Sighișoarę, a Drogę Transfogaraską poznać jadąc ponownie na południe, spiesząc nad morze by złapać jeszcze trochę słońca. Sprytnie, prawda ?

Transalpina

Zgodnie z takimi założeniami, z Oradei kierujemy się mocniej na południe, mając w planie do końca dnia dotrzeć w okolice Transalpiny, aby nazajutrz się z nią zmierzyć. Jak się po pewnym czasie okazuje, wybieramy drogę, która na niemal całej swojej długości jest w totalnej przebudowie. Efekt jest taki, że niezliczoną liczbę razy zatrzymujemy się na tak zwanych „wahadełkach”, jadąc momentami w trudnych warunkach – może niezupełnie terenowo, ale z bardzo wrażliwym zawieszeniem lepiej tej marszruty nie kopiować. Choć, zależy kiedy – jeśli ten remont się zakończy, powstanie naprawdę przepiękna, zarówno widokowo jak i jakościowo droga. Po drodze mijamy klimatyczne wioski, jest mało ludzi, mnóstwo lasów, jeszcze więcej przestrzeni. W którejś z wiosek jest na przykład tak (więcej szczegółów przy zdjęciach w galerii na końcu wpisu):

 

Komplikacje po drodze nie pozostają bez konsekwencji – łapiemy poślizg czasowy, kończymy dzień na suchym prowiancie i rezygnujemy z szukania kwatery. Nie jest to ten fragment Rumunii z drogą obustronnie ozdobioną zaproszeniami na nocleg. Początkowo planujemy  rozbić się w naturze – wszak to początek trasy, jesteśmy wypoczęci i tak dalej. Jednak gdy w okolicach północy nawigacja co prawda pokazuje, że już niedaleko, ale jesteśmy w wielkiej ciemnicy, w wysokim i w nocy „strasznym” wąwozie, zatem rozkładamy siedzenia i wyciągamy śpiwory – namiot czeka na korzystniejsze warunki.

A rankiem…

Rankiem to już zupełnie inna bajka :-). Wita nas przepiękne słońce, co prawda jeszcze schowane za ścianami wąwozu, ale już czujemy, co może nam zaoferować. Wąwóz przestaje być straszny, po pół godzinie staje się piękny i jak to jeszcze nie raz się zdarzy – żałujemy, że nie mamy w planie tutaj pobiwakować. Odludzie zupełne, w kilku miejscach trafiamy na przedstawicieli homo sapiens, jest też jakiś kosmita z namiotem. A na nas czeka już DN67C. Mamy niebywałe szczęście. Z powodu bardzo wczesnej pory na trasie puchy, pogoda wymarzona, a po drodze,  na okrasę, dzieją się przygody z przemiłymi kłapouchami…

 

Sighișoara

Czytaliśmy, że piękna i urokliwa i to prawda. Mikroskopijna starówka położona jest na sporej stromiźnie, co dodaje jej niebywałej urody. Pomimo zmęczenia długim dniem korzystamy z ciepłego, letniego wieczoru, spacerując i zaglądając w różne zakamarki. W wielu miejscach chciałoby się przysiąść na dłużej, jednak takiego komfortu tego dnia już nie mamy. Pozostał jedynie czas na zasłużoną obiadokolację, a później jeszcze bardziej zasłużony odpoczynek. Powtórkę robimy sobie drugiego dnia do południa i pod parasolkami jednej z kawiarenek delektujemy się kawą i lodami, przyglądając ciekawie ludziom i okolicy. Oczywiście miasto korzysta z przywileju swojej sławy, z faktu wydania na świat Vlada Țepeșa (hrabiego Draculi) – choć nie wampira, to jednak jednej z najkrwawszych postaci i tak pełnych okrucieństwa czasów. Podobizny Vlada Palownika są na wszystkim co można sobie wyobrazić, zrobić i… być może sprzedać. Odwiedzić Sighișoarę ze wszech miar warto, idealnie byłoby przeznaczyć na to cały dzień. Albo i dwa :-).

 

Droga Transfogaraska

Droga z Sighișoary w kierunku Karpat prowadzi przez płaskie i biedniejsze tereny. Dalej jest malowniczo, rozległe łąki, pastwiska, duże wrażenie robi fakt istnienia wielu nieużytków (?). Daje poczucie wolności, przestrzeni, czasem trochę dzikości. Szczególnie przed samym pasmem gór, które wydają się znienacka wystrzeliwać wprost z płaskiej jak stolnica równiny, można zachwycać się ich widokiem. Kiedy na pierwszych postojowych miejscach pomiędzy serpentynami widzimy opatulających się ludzi, trochę zaczynamy się obawiać – co to za droga i co nas czeka już niebawem ?

 

Obawy okazują się jednak płonne. Trudno powiedzieć o rozczarowaniu, widoki i Droga robią wrażenie, ale nie „aż takie”. Chyba w wyniku lektury wielu dramatycznych opisów spodziewaliśmy się, że ten przejazd będzie bardziej dziki i ekstremalny – jednak nie był. Droga jest dobrej jakości, dużo miejsc do zatrzymania, podziwiania widoków i bezpiecznego wymijania. Po prostu dużo ostrych zakrętów :-). Z drugiej strony szczytu, po kilku lub kilkunastu kilometrach zjazdu, jest jedno z wielu wartych szczególnej uwagi miejsc – głęboki wąwóz, niezwykle widokowa okolica. Warto zwolnić, aby w porę zatrzymać się na ewentualny przystanek – tutaj miejsc nadających się na postój nie ma już tak wiele. Po drodze tankujemy nasz zbiornik wodą z górskiego ujęcia – wystarcza nam jej później na długo.

Kilka praktycznych uwag

  • Jeśli chodzi o zakup miejscowej waluty, najkorzystniej zrobić to jeszcze w Oradei. Nie w pierwszych kantorach od strony granicy, ale z przeciwnej, wschodniej strony miasta. Jest ich przy tranzytowej trasie pod dostatkiem.
  • Warto również zaczekać chwilę i nie kupować obowiązkowej winiety już w pierwszych punktach po przekroczeniu granicy. Żądają tam zapłaty w EUR, wychodzi drożej niż już kilka kilometrów dalej.
  • Jeśli poruszasz się (tak jak my) autkiem odżywianym LPG, ten region nie cierpi na nadmiar stacji. Dobrą taktyką jest uzupełniać zapas paliwa może nie gdzie się tylko da, ale też nie ma co zwlekać zbyt długo.
  • Warto wczuć się w miejscowy klimat i np. spróbować lokalnego piwa, sprzedawanego również w plastikowych baniaczkach. Trochę dziwne uczucie, ale ryzyko w tym przypadku popłaca. W ogóle, atmosfera wiejskich sklepików, traktowanych wieczorami jako miejsce towarzyskich spotkań jest warta doświadczenia. Ta uwaga dotyczy generalnie całej Rumunii.

 

Wszystkie zdjęcia wraz z komentarzem można obejrzeć tutaj.

A kolejny etap wycieczki po Rumunii, to Góry Bucegi.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *